Facebook YouTube
« wróć do Artykuły
  • 23-01-2013

    Nie obecny do odwołania!

    Nie obecny do odwołania!

    Zauważyliście, że dziś coraz trudniej być nieobecnym? Kiedyś wystarczyło na drzwiach biura zawiesić kartkę z napisem „zamknięte do odwołania” i każdy to rozumiał. No, co najwyżej w pilnej sprawie wysyłano telegram. Ktoś zadzwonił. Ale prawie każdy, z małymi wyjątkami, dawniej rozumiał, że jesteś nieobecny po tym jak przeczytał kartę „zamknięte do odwołania”. A nawet jak nie zrozumiał to dość trudno było porozmawiać z zamkniętymi drzwiami lub dodzwonić się na twój telefon stacjonarny, który pozostał w zamkniętym przecież biurze. Jak chciałeś żeby Cię nie było, to Cię nie było.

    A teraz to zawsze jesteś. I choć starasz się jak możesz, żeby choć przez chwilę Cię czasem nie było, to i tak musisz być. Bo nikt nie zrozumie, że tak po prostu możesz być nieobecny. I choć fizycznie nie ma Cię w biurze, a na drzwiach jak za dawnych lat wisi pozostawiona przez Ciebie kartka „zamknięte do odwołania”, to nikt tego nie zrozumie. Jaki jest pierwszy odruch osoby, która stojąc przed zamkniętymi drzwiami twojego biura dowiedziała się z kartki, że nie będzie cię do odwołania? Osobnik ten w pierwszym odruchu sięga po telefon i do ciebie dzwoni. Bo przecież telefon powinno się mieć włączony. Możesz nie odebrać, to prawda. Ale przecież to nikogo nie powstrzyma. Jak telefon jest w „zasięgu”, to przecież można dzwonić dowolną liczbę razy. Znam kogoś, kto tak właśnie zniknął na tydzień. Po dwóch dniach miał dwadzieścia jeden nieodebranych połączeń. A po tygodniu sto dwadzieścia trzy. Próby połączeń z powtarzających się numerów. Bo przecież jak nawet Cię nie ma, to telefon odebrać, jest twoim obowiązkiem wobec społeczeństwa. – Dlaczego pan nie odbiera telefonu? – zadają mi często pytanie osoby, które do mnie się nie dodzwoniły. – Bo nie miałem ochoty – odpowiadam i często zostaję uznany za impertynenta. A ja przecież tak po prostu nie miałem ochoty rozmawiać. Mogłem wyłączyć telefon. Ale przecież dziś telefon to coś więcej niż kiedyś. Dlatego pozostaje włączony.

    Jak się nie dodzwonią to pewnie napiszą. Bo przecież, co jak co, ale wiadomość tekstową to już musisz przyjąć. Jak kiedyś nie było mnie przez tydzień, to dostałem ponad dwieście wiadomości. W tym informacje od operatora telekomunikacyjnego, że ktoś do mnie dzwonił. Jak nie wiadomość na telefon to pewnie mailem Cię będą ścigać, byś nie mógł się poczuć wolny i nieobecny. Tak się porobiło, że nie odbieranie telefonu, nie odpowiadanie na „smsy” czy nie odpisywanie na maile to straszny afront wobec społeczeństwa. Czy ustawienie informacji zwrotnej w poczcie elektronicznej o tym, że jesteś nieobecny w biurze do odwołania coś pomaga? Nie, i tak piszą po kilka razy. Bo przecież pewnie i tak to przeczytasz, choć Cię nie ma jak sam o tym poinformowałeś. A jak nadal nie masz ochoty na łączność ze społeczeństwem, to tym, którzy za wszelką cenę chcą się z tobą skontaktować pozostaje broń ostateczna. Uwielbiana przez wszelkie urzędy i instytucje państwowe. List polecony we wszelkich jego odmianach. Przed tym nic cię nie uchroni. List polecony nie odebrany przez dwa tygodnie z poczty jest uznawany za dostarczony. Czyli nawet jak nie chcesz, to kontakt masz zapewniony. „Na drzwiach wieszamy kartkę, nie wracamy aż we czwartek” – przypomniałem sobie słowa poety i naprawdę chciałbym czasami nie być w kontakcie przez wiele dni.

    Tekst pochodzi z Dziennika Pesymistycznego

    http://dziennik-pesymistyczny.blog.onet.pl/

« wróć do Artykuły

Pogoda

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do naszego newslettera, a otrzymasz porcję najświeższych informacji

Nasi partnerzy