Facebook YouTube
  • 05-02-2013

    „Drogówka”

    „Drogówka”

    Nowy film Wojciecha Smarzowskiego opowiada polską rzeczywistość z bardzo pesymistycznego punkt widzenia, więc mnie, jako zdeklarowanemu pesymiście „ Drogówka” zdecydowanie przypadła do gustu. I śmiało mogę powiedzieć, że ponownie dobry film widziałem.

    Świat odrapanych, obskurnych komisariatów, spływających seksem, wódą i przekleństwami nie jest w kinie czymś nowym. Widziałem to już choćby w amerykańskich serialach z lat siedemdziesiątych. W kinie nie brakuje brudnych glin, jak choćby „Zły porucznik” z filmu Ferrary, ze znakomita rolą Harvey Keitela, czy postać, którą stworzył Gary Oldman w „Leonie zawodowcu”. Jednak w „Drogówce” jest nieco inaczej. Nie wynika to tylko z tego, że „to Polska właśnie”. Już na początku filmu pomyślałem, że jeśli wszystko w państwie jest przegniłe i śmierdzące, to każdy, który w nim funkcjonuje, w sensie funkcjonariusza, szybko tym smrodem nasiąka. Że od takiej rzeczywistości nie można po prostu uciec. Czasem dobrze, że ktoś nam o tym w taki brutalny sposób przypomina. I nie jest to jakaś specjalna polska specyfika, że zdarzają się bardzo źli funkcjonariusze nie tylko w stopniu porucznika.

    Oko kamery jest w naszym świecie wszechobecne. Zdecydowanie można powiedzieć, że nie tylko Wielki Brat patrzy, ale teraz zawsze ktoś patrzy. A jak patrzy, to pewnie też to, co widzi nagrywa. Na „Drogówce” przez dłuższą chwilę miałem problem z oswojeniem się z kolażem scen nakręconych kamerą cyfrową w „telefonicznej”, jakości. Lecz już po chwili zrozumiałem, że to gdzieś mnie, jako widza zaprowadzi. Musiałem się tylko przestawić na to, że to „kamerowanie” oglądam teraz na wielkim ekranie, a nie na komputerze czy smarfonie.

    Wszystkie te scenki z różnych rejestratorów obrazu (telefony komórkowe, kamery przemysłowe, kamera filmowa) wydają się na początku być chaosem. Ale przecież właśnie one pięknie budują napięcie dzięki perfekcyjnemu montażowi. Te scenki, filmiki, gagi pokazują świat, w którym pełno jest seksu i wódki, gdzie w pracy zdarzają się trupy i gdzie korupcja jest wszechobecna, a rodzina w rozpadzie. To dobry sposób, żeby realnie przedstawić historię siedmiorga policjantów ze stołecznej drogówki. Tak prosty zabieg nadał rzeczywistego charakteru filmowi. Taki brutalny świat w cyfrowym zapisie jest bardziej realny.

    W filmie jest też morderstwo. Jest też oficjalne śledztwo. O zbrodnię zostaje oskarżony sierżant Ryszard Król (w tej roli rewelacyjny Bartek Topa). Jednak sierżant sam musi udowodnić swoją niewinność. Chcąc oczyścić się z zarzutów sierżant Król musi uporządkować chaos. Drogę do prawdy i niewinności wskazują mu właśnie te filmiki z licznych telefonów i kamer. To pozwoli mu odkryć prawdę o przestępczych powiązaniach na najwyższych szczeblach władzy. To, co odkrywa nie napawa widza optymizmem.

    Nowy film Wojciecha Smarzowskiego pełny jest popisów aktorskich. Poza Bartkiem Topą warto wspomnieć o Jacku Braciaka czy Juli Kijowskiej. Ja z racji uwielbienia, specjalnie docenię grę aktorską Eryka Lubosa. Na role drugoplanowe też nie można narzekać, a wręcz odwrotnie, należy pochwalić Macieja Stuhra (na ekranie łącznie kilka minut, ale za to jakich), Andrzeja Grabowskiego czy Henryka Gołębiewskiego.

    „Drogówka” to nie tylko kino policyjne, to nie tylko kryminał czy thriller. To w pewnym stopniu film o władzy i o demoralizacji tej władzy. Reżyser pokazał nam państwo w stanie gnilnym. W zupełnym rozkładzie. Gdzie wina nie zawsze przynosi karę. Gdzie prawo nie jest dla wszystkich jednakowe. Gdzie pieniądz jest Bogiem. Taki jest ten nasz świat. Może czasem żeby to zrozumieć i nad tym pomyśleć, warto ten świat zobaczyć na kinowym ekranie?

    com

Pogoda

Newsletter

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do naszego newslettera, a otrzymasz porcję najświeższych informacji

Nasi partnerzy