- Usłyszałem potężny huk i pobiegłem sprawdzić, co się dzieje. Zobaczyłem, że z okien mieszkania na pierwszym piętrze wyleciały szyby. Nie zastanawiając się ani chwili, ruszyłem na pomoc. Wszedłem na balkon po rynnie i zobaczyłem około 50-letnią kobietę, która była półprzytomna i miała poparzone ręce. Zaraz zjawili się sąsiedzi i strażacy, którzy przejęli ode mnie kobietę i zaczęli gasić tlące się przedmioty na przedpokoju. Wszystko trwało dosłownie chwilę, to cud, że ona żyje - mówi Paweł Pożyczka, który mieszka w pobliżu.

Na razie nie wiadomo dokładnie, w jakim stanie jest kobieta, której udzielano pierwszej pomocy w karetce i została przewieziona do szpitala. Przedstawiciele będących na miejscu służb ratunkowych nie mają wątpliwości, że wybuchł gaz z sieci. Na razie jednak nie wiadomo, dlaczego doszło do eksplozji. Do całego budynku odcięto dopływ gazu.

Najbliżsi sąsiedzi poszkodowanej kobiety twierdzą, że chwilę wcześniej na klatce było czuć zapach gazu i zgłosili ten fakt zarządcy budynku, którym jest spółka Rewitalizacja. Z ich relacji wynika, że pracownicy Rewitalizacji próbowali wejść do mieszkania, skąd wydobywał się zapach gazu, ale nikt nie otwierał, dlatego zdecydowali o zamknięciu głównego zaworu. Gdy właśnie szli do niego odciąć dopływ gazu, doszło do wybuchu.

Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że kobieta mieszkała z kilkuletnią córką, która w trakcie eksplozji przebywała poza domem. Na miejscu zjawili się przedstawiciele władz miasta Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, którzy dokładnie sprawdzają czy nie zostały uszkodzone główne elementy konstrukcji budynku. Ze wstępnych informacji wynika, że siła wybuchu nie spowodowała pęknięć ścian nośnych.

Odjechali już strażacy, na miejscu wciąż pracują policjanci z grupy dochodzeniowej. Lokatorzy pozostałych mieszkań będą mogli wrócić na noc do swoich domów. W budynku włączono już prąd. Nie ma gazu, którym są ogrzewane mieszkania oraz lokale usługowe na parterze. Trwa szacowanie strat i ustalanie przyczyn eksplozji.

Źródło: www.cozadzien.pl